Dziennik brnie coraz dalej na pozycje nie do obrony w dzisiejszym komentarzu Marty Stremeckiej na temat Kataryny. Pani Marto, jeśli blogerka zapowiedziała, że sama się ujawni, aby umożliwić Czumom dostarczenie pisma procesowego, to trzeba było zostawić jej inicjatywę w tej sprawie. A tak powstało przykre wrażenie, że Dziennik stanął po stronie ministra i jego syna w tym konflikcie.
Zdumiewające, że Dziennik przy okazji sprawy Kataryny chce walczyć z chamstwem w sieci i z intelektualnym śmietnikiem. Akurat Kataryna jest wzorem kultury językowej i wnikliwego umysłu. Dzięki temu stała się ona nieformalnym ośrodkiem monitoringu wolności prasy i rzetelności mediów. Czy nie macie lepszych tematów, niż ściganie najlepszej blogerki? Jeśli nie macie, to przypominam swoje propozycje:
http://klopotowski.salon24.pl/106478,tematy-dla-dziennika
Redakcja Dziennika, ludzie inteligentni i skądinąd rozumni wolą nie dostrzegać, jaką szkodę uczynili - ni mniej ni więcej - sprawie wolności słowa. Po sprawie Kataryny wielu anonimowych a wartościowych blogerów może się obawiać przymusowego ujawnienia. Tymczasem liczy się jakość informacji i argumentacja, a nie tożsamość blogera. Jasne, że byłoby lepiej i szlachetniej występować otwarcie, ale Polska nie jest krajem praworządnym, gdzie prawda zawsze zwycięża. Blogosfera pozwala również osłabić układ postkomunistyczny w mediach, który powstał przy rozdaniu na początku lat 1990 i ciągle przeszkadza wolnej debacie.
Blogosfera jest nieodzowna dla zapewnienia w Polsce pluralizmu poglądów w obiegu publicznym. Tylko pluralizm, a nie monopol jakiejkolwiek strony, pozwala zbliżać się do prawdy i wyrażać różne interesy uczestników sporu. Sieć jest przyszłością mediów. Teraz właśnie ustalają się reguły gry w tej sferze. Dlatego sprawa Kataryny jest sprawą wolności słowa w Polsce.
Tymczasem redaktor naczelny Dziennika wystawia oponentom swoją d. do ucałowania w celu ratowania - twarzy. Chyba, że to przypadek pychy. Pycha zawsze poprzedza upadek. Lepiej było przyznać się do błędu.
Pani Marto, całuję Pani dłoń, madame. Redaktor naczelny sam się wystawił do wiatru.
Komentarze