Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
566
BLOG

A to Polska właśnie?

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Kultura Obserwuj notkę 51


   Wojciech Smarzowski sam przyznał, że gdyby ciągle robił takie filmy, jak jego „Dom zły”, to trafiłby do ośrodka specjalnej troski. Jego zdrowiu psychicznemu zagraża, jak się zdaje, Polska. 
   Nie ma większego znaczenia, że fabuła najnowszego filmu reżysera dzieje się w okresie stanu wojennego. Ukazana nieprawość władzy może zdarzyć się dzisiaj, choć byłaby lepiej kryta. Nie ma głębszego znaczenia, że dochodzi do zbrodni. Nie tyle brak moralności daje powód wstrząsu, ile poziom obyczajowy i umysłowy ludu polskiego, na jakim zbrodni się dopuszcza. To nie jest film przeciw komunizmowi, ani przeciw przestępcom. Jest przeciwko Polakom prostakom.
   Jeżeli ktoś wątpi, że chodzi o uogólnienie, które dotyczy prawie wszystkich, niech spojrzy na scenę w sklepie. Występuje tu trzon narodu taki, jakim widzi go Smarzowski. Brzydkie, zniszczone twarze, chamstwo godzone z kultem polskiego papieża, bieda, brud i pijaństwo. Obraz kraju i postaci przypomina smutne rysunki Norblina schyłku I Rzeczpospolitej: walące się płoty, błoto, łachmany na ludziach oraz pycha szlachty winnej naszego upadku. Od czasu sprzed rozbiorów niewiele mentalnie się zmieniło, co wywołuje furię reżysera. Nasza nędzna forma jest jego obsesją.
   Ciężki kompleks polski Smarzowskiego wyraźniej ujawnił się we wcześniejszej adaptacji „Wesela”. Ten arcydramat narodowy wprost opisuje polskiego ducha, dlatego wziął go na warsztat. Ale gdy Wyspiański ma dla Polaków współczującą ironię i podziela ich rozpacz, to Smarzowski okazuje pogardę. Uznanie piękna kultury ludowej zamienił na obrzydzenie dla ludu aspirującego do Unii Europejskiej bez zrozumienia na co się porywa. U Wyspiańskiego widać chocholi taniec niemocy narodowej. Natomiast kluczową scenę filmu stanowi wybuch szamba na weselu – zaiste aż nadmiar energii narodu, który się bogaci nie całkiem uczciwie. I w „Domu złym” wychodek gra ważną rolę, tym razem duchowego azylu bohatera.  

   Publicyści czasem porównują III Rzeczpospolitą z krajami Ameryki Łacińskiej z powodu korupcji. Występuje tu wszakże zasadnicza różnica. Jest to różnica estetyczna. U Latynosów spotyka się mnóstwo urody ludzkiej. Latynoski kochanek jest postacią kultową. Zaś Polak ludowy Smarzowskiego to bydle chutne, paskudne i pijane.
   Odniesienia do znanego dzieła, żeby przez ten pryzmat ukazać nasz stan niewesoły jest jego metodą wzbogacenia znaczeń. Drugi film reżysera „Dom zły” nawiązuje do „Fargo”. Tu i tam występuje policjantka w ciąży a śledztwo toczy się w zimowym krajobrazie. Chyba celowo przywołał film braci Coen, aby widz podświadomie porównywał obraz prowincji polskiej i amerykańskiej. Tu i tam widzimy prostych ludzi jednak o Amerykaninie nikt nie powie, że cham, ponieważ ma godność. A u Smarzowskiego prawie nie spotyka się Polaka z godnością. W „Domu złym” jest nim porucznik milicji, lecz nie wytrzymuje napięcia honoru. Drugim mógłby być ksiądz, niestety jest zbyt bogaty – no bo po co mu aż trzy samochody? Reszta mieszkańców znajduje się na poziomie parobków a jeden z chama poszedł w pany – sekretarz partii. Czy jest to obraz prawdziwy, nie wiem. Nie mam własnych doświadczeń w interiorze.
   Jaka motywacja pozwala coś takiego stworzyć? Trzeba było wypieścić wyobraźnią każdy wstrętny detal, poświęcić parę lat na dopracowanie i miesiące obcowania z wizualną materią tego wymiotu podczas realizacji i postprodukcji. Tu przykopać, tam splunąć a tu dać nam w pysk. Doprawdy, szczególna męka twórcza.
   Gdybym pisał recenzję, to chwaliłbym świetną grę aktorów, którzy z lubością tarzają się w tym błocie. Zanalizowałbym kunsztowną konstrukcję fabuły, przejmujące przesłanie treści, charakterystyczność postaci drugiego planu, wysoko ocenił warsztat reżysera. Jednak to nie jest recenzja ale okrzyk zgrozy. Bo jeśli „Dom zły” daje prawdziwy obraz ludowej Polski, to szykuje grunt pod protektorat niemiecki, o którym zaczynają już pisać publicyści. Przyjdzie Niemiec i zrobi porządek w tym kraju specjalnej troski, skoro tego nie potrafi tutejsza elita. Niestety, nawet tak radykalny środek nie sprawi, że polepszy nam się typ antropologiczny. Jedyna pociecha, że może raczej Smarzowski potrzebuje troskliwej opieki, ale pewności nie mam.


 

 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura