Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
794
BLOG

Mały Rycerz

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 125

  Przejmujące przemównie Jarosława Kaczyńskiego na jubileuszowym zjezdzie Solidarności zawiera ważny przekaz - nie będzie kompromisu z establishmentem III Rzeczpospolitej.

   Prezes PiS mógłby swe przemówienie zakończyć na stwierdzeniu, że prawa pracownicze należą zasobu cywilizacji zachodniej, łącznie ze spółką akcyjną i giełdą. To zostałoby przełknięte. Mógłby poprzestać na wytknięciu, że obecnie w Polsce prawa te się ogranicza. To też byłoby przyjęte jako wyrachowany ukłon w stronę bazy związkowej. Mógłby także dodać względnie bezkarnie, że zryw Solidarności w roku 1980 nie wstydził się ani krzyża, ani polskości. To zostałoby potraktowane jako apel do twardego elektoratu i jakoś zrozumiane.

  Jednak Kaczyński zrobił rzecz, która nie mogła zostać puszczona płazem. Zapowiedział establishentowi III RP wojnę aż do zwycięstwa. Uczynił to wypominając doradcom strajkujących stoczniowców  w roku 1980 brak odwagi w żądaniu od władz ustępstw na rzecz strajkujących, bo zmierzały faktycznie do obalenia reżimu komunistycznego. Nie wiem, czy tak było, niech to ustalą historycy. Dla mnie kluczowe są jego słowa, że "odwaga jest realizmem", gdyż nie odnoszą się do historii sprzed 30 lat. Odnoszą się do dnia dzisiejszego. Jeśli dobrze rozumiem, Jarosław Kaczyński liczy na potwórzenie w jakiejś mierze scenariusza sierpniowego, czyli na masowy bunt, na którego stanie czele i obali rząd, miejmy nadzieję, że w wyborach powszechnych a nie w ulicznych rozruchach.

   Sama taka sugestia już jest wezwaniem do buntu. A wypadła tym groźniej, że Kaczyński przypomniał zebranym podniosłe cele, jakie stawiała sobie  Solidarność w roku 1980 i uczynił to z klasą męża stanu. Jego słowa wezwały historię na świadka, choć odnosiły się do całkiem dzisiejszego lęku o przyszłe losy Polski i Polaków. Takiego wezwania do buntu nie można było zostawić bez reakcji.

    Nie wiem, czy p. Henryka Krzywonos umówiła się z Donaldem Tuskiem, że spróbuje "przykryć" przemównie Kaczynskiego. Może tak było, może nie. Wiem tylko, że zrobiła to skutecznie dzięki współpracy mediów. Gdy porówna się wagę przemówienia Kaczyńskiego i - przykro powiedzieć - bełkotu bohaterskiej tramwajarki, to widać,  jak bardzo media są zdeprawowane. Z jednej strony wizja historyczna z dramatyczną przyszłością kraju w tle a z drugiej co? Intelektualne byle co. I o tym "byle co" wszyscy w miediach rozprawiają, aby zagadać na śmierć  solidarnościową wizję państwa polskiego, którą przypomniał Jarosław Kaczyński.

   Nie jest to moja wizja. Na mój gust jest za bardzo związkowa. Potwierdza zresztą moją opinię, że PiS nie jest partią prawicową. Kiedy Pan Jarosław mówi, że praca nie jest kosztem, który należy obniżać, to wypowiada się wbrew zasadzie ekonomii kapitalistycznej. Także polityczna rola krzyża w przestrzeni publicznej jest dla mnie wymuszoną przez historię Polski okolicznością a nie stanem pożądanym dla głębi przeżycia religijnego. Są to jednak uboczne zastrzeżenia. Jestem poruszony heroizmem tego Małego Rycerza, który wbrew opluwaczom głosi swą prawdę o Polsce. Nie wiem, czy wygra politycznie. Przeciwników ma przepotężnych. Wiem, że już wygrał jak biblijny prorok, lżony, poniewierany ale jednak ten, który głosił Słowo i został uwieczniony w Piśmie. Jarosław Kaczyński wszedł do historii Polski jako polityczny wieszcz. Chylę czoła.

PS. Zabawne, gdy arcybiskup Życiński przypomina, że Jarosław Kaczyński nie jest większy od Chrystusa. Ja o tym zawsze wiedziałem. Ale widać w Lublinie szatan bardziej hula.

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka