Prezes Kaczyński nie zwariował! Nasz miły gospodarz Igor Janke dał się ponieść emocjom po usunięciu z PiS pań Jakubiak i Kluzik-Rostkowskiej. Jak gospodarz, jestem sierotą po POPiSie. Podobał mi się łagodny kurs kampanii prezydenckiej, który moim zdaniem byłby bardziej skuteczny w przyszłych walkach o wyborców. Podobaja mi się także obie panie, zwłaszcza pani Elżbieta. Ale Kaczyński jako szef partii podjął inną decyzję o kursie a komitet polityczny ją podstemplował, Tymczasem Marek Migalski, Kluzik-Rostkowska i w mniejszej mierze Elżbieta Jakubiak próbowali zmienić kurs PiS przez publiczną krytykę. Myślę, że Kaczyński nie mógł inaczej postąpić, bo partia by mu się rozlazła w szwach.
Wczorajszy występ Kluzik-Rostkowskiej w "Kropce nad i" dopełnł miary. Był prowokacyjny pod warstwą uprzejmych słów. Co znaczyła jej odmowa odpowiedzi na pytanie, czy Lech Kaczyński poparłby linię Kluzik-Rostkowskiej czy Jarosława Kaczyńskiego? Ta odmowa to śmiertelna obraza dla pana Jarosława. Znaczyła, że pani Joanna uzurpuje sobie znać myśli jego brata Lecha i wie, że przyznałby jej rację. Należało skłamać i powiedzieć coś w rodzaju że "bracia zawsze prowadzili podobną politykę". Nie trzeba też wielkiej subtelności, żeby zauważyć co znaczą słowa - Jeżeli w przyszłości stanie kwestia wyboru innego prezesa i do wyborów stanie Ziobro, to ja wystąpię przeciwko niemu. Niby nic, sama dobra wola, ale z małym wyjątkiem - otoż nie stanęła kwestia wyboru nowego prezesa, który ma mandat do roku 2014. Jeżeli jednak ktoś ją stawia ni z gruszki ni z pietruszki, to daje sygnał, że jego zdaniem prezesa trzeba zmienić.
Usunięcie obu pań bynajmniej nie jest początkiem wojny totalnej z PO. Ta wojna zaczęła się wcześniej, ku mojemu ubolewaniu i niekoniecznie z winy Jarosława Kaczyńskiego. Nie dajmy się ponieść histerii z powodu zdycyplinowania dwóch krnąbrnych pań, choćby wielce załużonych dla sukcesu PiS w kampanii prezydenckiej. Czy ten korzystny, łagodny ton był do utrzymania, przy potwornej traumie smoleńskiej prezesa? Gdyby się na to zdobył, byłby "subito santo". A przecież nikt nie twierdzi, że Jarosław Kaczyński jest święty. Nawet on sam.