Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
5109
BLOG

Docenić Palikota

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 79

   Kto lekceważy Junusza Palikota jako medialnego błazna, wzorem pewnych publicystów prawicy, albo „śmiecia”, jak prof. Jadwiga Staniszkis, robi duży błąd. Palikot jest wschodzącą gwiazdą polityki polskiej. To krew z krwi, kość z kości tej masy, którą wyniosła do pieniędzy transformacja. W wywiadzie-rzece „Ja, Palikot” mówi Cezaremu Michalskiemu, że wzbogacił się uczciwie, na ile pozwalały lata 1990. Jeśli to prawda, należy mu się szacunek za awans społeczny. Dawał łapówki dla obrony swoich firm, a nie wygrania ustawianych prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, jak inni. Epitet „dorobkiewicz” jest komplementem w jego wypadku. Nie kradł majątku narodowego, jak nomenklatura partyjna i esbecka. Został milionerem własną pracą zaspokajając popyt rynku. Co z tego, że na skrzynki, tanie wina, wódki? To nie świadczy źle o klasie jego umysłu ale nabywców. Dawał im czego chcieli. Tak samo daje dzisiaj, urządzając tandetne skandale.

Wyczuwa stan ducha swojej publiczności, jeśli słowo „duch” nie jest tu za duże. Po polityce inteligentów nadszedł czas półinteligentów. Ci kupują inteligentów na pęczki za gotówkę lub świadczenia w naturze. Albo tym, że imponują odwagą dziecka, które nie wie, co czyni. Bo czy wiedział, w co się wda szczując na prezydenta? Mam nadzieję, że nie. To są ludzie często dobrze wykształceni ale nie - mądrzy; raczej cwani. Mądrość skłania ku powściągliwości i dobroci. Zaś Palikot mówi, że nie ma hamulców w osiąganiu celów politycznych. Janusz Palikot to dużo więcej, niżeli ambitny arywista w marszu na premiera. Jest artystą-intelektualistą, który w polityce używa sztuki performance. Nie tyle obniża poziom debaty publicznej, ile stara się przenieść ze sfery racjonalnej do emocjonalnej. Jednak igra z ogniem. Historia uczy, że górowanie uczuć nad rozumem w polityce sprowadza katastrofy. W ciężkich czasach tak rodziły się rewolucje, wojny, ruchy radykalne faszystowski i komunistyczny. W Polsce emocje sprowadziły pośrednio zagładę na część narodowej elity patriotycznej.

Ma on wielki udział w kampanii pogardy wobec prezydenta Rzeczpospolitej z przeciwnego obozu. Ktoś inny byłby wstrząśnięty wyrzutami sumienia; może przeraził się metafizyki dziejów. Ale nie Palikot. Mówi Michalskiemu: „W 2007 roku … awanturę z PiS wziąłem na siebie. - Miał pan skrupuły? – Jako polityk żadnych.” Wprawdzie wywiadu udzielił przed katastrofą, lecz parę miesięcy po Smoleńsku prowokator wrócił w pełni chwały. Do czasu. Bo najpierw wytwarza się klimat królobójstwa, a potem samemu idzie na gilotynę.

Czy jest po prostu zły? To raczej wejście w politykę pozbawiło tego nuworysza skrupułów świeżo nabytej kultury inteligenckiej, aniżeli złe cechy charakteru, czy pogarda dla Polaków, jak w wypadku Urbana. W biznesie uprawiał korupcję tylko „defensywną” jednak w polityce chyba przeszedł już do „ofensywnej”, choć śledztwo w sprawie finansowania jego kampanii wyborczej przez studentów i emerytów nic nie wykazało. No cóż, śledztwo doprasza się śledztwa w sprawie tego śledztwa.

Proszę darować osobisty wtręt: Po katastrofie napisałem do p. Palikota, żeby wycofał się z życia publicznego aż wyrówna wyrządzone szkody, nie oczekując od niego posłuchu. Dzięki książce Michalskiego zrozumiałem, że nic nie musi wyrównywać. Zanim wyrządził szkody, ten szkodnik zgromadził kapitał moralny zasług publicznych i z tego korzysta. Nie wiem, czy miałby odwagę na podłe prowokacje, gdyby nie wiara, że jest dobrym człowiekiem. Bo ma argumenty, że jest.

W rodzinnym Biłgoraju daje ponoć wzór organicznika i pracy pozytywnej. Czapki z głów. Dorobek komisji sejmowej „Przyjazne Państwo” niech ocenią inni. Jest wielkim mecenasem kultury. Dokłada miliony do wydawnictwa słowo/obraz terytoria. Chociaż ateista, wydał kolejne miliony na uformowanie środowiska prawicy katolickiej przy tygodniku Ozon, dla przeciwwagi ówczesnego dyktatu medialnego SLD. Finansował też rok gombrowiczowski z miłości do pisarza. I znów, czapki z głów przed Palikotem!

Niestety, zadaje on niestosowne pytanie: jak zachowałby się Gombrowicz dzisiaj w sejmie? Można to sobie wyobrazić. Zniecierpliwiony Witoldo wygłasza posłom pożegnanie ojczyzny z Trans-Atlantyku: „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy do Narodu swego! Płyncież do Narodu waszego świętego chyba Przeklętego! Płyńcież do Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha a zdechnąć nie może! Płyńcież do Cudaka waszego św., od Natury całej przeklętego, co wciąż się rodzi, a przecież wciąż Nieurodzony! Płyńcież, płyńcież, żeby on wam ani Żyć, ani zdechnąć nie pozwalał, a na zawsze was między Bytem i Niebytem trzymał...” Jarosław Kaczyński protestuje ze swej ławy przeciwko zdradzie, bo te słowa odnoszą się do września 1939, kiedy Niemcy i Rosja urządzały nad Wisłą kondominium.

Tak radykalna krytyka narodu jest pożyteczna w ustach pisarza, lecz nie do przyjęcia z ust posła. Oznacza poddanie państwa. Gombrowicz nie mieszał ról artysty i polityka. A poseł Palikot właśnie tego pragnie. Gdyby zdobył władzę przy obecnych metodach i poglądach, to uczyniłby naród materią swego kiczu jako niespełniony filozof bez wyczucia zrównoważonej formy.

Część elity lubi jego wybryki, bo rozumie język "performance" i jest zniecierpliwiona zacofanym narodem. Z kolei nieuformowani inteligenci popierają, gdyż nie bardzo im zależy na własnym państwie, skoro jesteśmy w Unii Europejskiej. Dopuszczają więc niszczącą retorykę w walce z przeciwnikiem. Nie mają suwerennych amnbicji nie widząc się w elicie władzy kraju. Czyżby uważali, że Niemcy będą lepiej rządzić łagodząc nasz strach przed nimi przebraniem Europejczyków?

Przesadzać wolno w kulturze, ale w polityce podważa to społeczeństwo. Sztuka pełni rolę kompensacyjną, gdy polityka organizacyjną. Pomieszały role w III Rzeszy, faszystowskich Włoszech i sowieckiej Rosji. Sztuka o funkcji organizującej stała się propagandą a polityka kompensacyjna - agresywną histerią. Nie uważam Palikota za faszystę. Nie na tym etapie jego ewolucji. Ale nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Za dwa tygodnie wchodzi włoski film „Zwycięzca”. Zobaczmy, jak ładnie zaczynał Mussolini, antyklerykał i postępowiec.

„Miał pan skrupuły? – Jako polityk żadnych”, nieprawdaż? Pomyślmy, co to zapowiada.

Projekt modernizacyjny Palikota dla Polski ma podstawę w filozofii Fichtego: Świat jako akt woli otwiera mu pole „pełnego podboju społeczeństwa”, a woli twórcy dziejów nic nie tłumi. Ogranicza tylko emanacja rozumu, czyli państwo prawa, za Heglem. Zobaczymy, czy szykuje nam powtórkę z „ukąszenia heglowskiego”.

Autor książki, Michalski, jest biegły intelektualnie, lecz nie posiada warsztatu dziennikarza śledczego. Formą wywiadu-rzeki zwalnia się od sprawdzania faktów z biznesu i polityki, nie tylko poglądów rozmówcy. A jest on postacią zbyt ważną, żeby mu pozwolić na autokreację.

PS. Tekst ten opublikowała Rzeczpospolita w dodatku PlusMinus z 16 - 17 października 2010.  To było rok temu. Wszyscy wtedy skreślali Palikota, że przestał być potrzebny PO i dlatego się skończył. Jednak to ja miałem rację. A Palikot dopiero się rozkręca.

 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka