Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
5959
BLOG

AAA.Mądrych ludzi poznam

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 110


Operacja Zamach budzi grozę nie dlatego, że groźba jest straszna, ale dlatego, że jest groteskowa, gdy nie czas na żarty. Wiele wskazuje, że ABW wyhodowała zamachowca, aby go ująć w chwili wygodnej dla establishmentu i dla siebie samej. Telewizje, gazety, internet zajmują się tą dętą sprawą w czasie, kiedy ważą się losy Unii Europejskiej i miejsce Polski między Rosją a Niemcami. Pora też na ocenę pierwszego roku drugiego gabinetu Donalda Tuska.
Polska opinia publiczna zamiast zajmować się celami państwa w twardych negocjacjach budżetowych Unii, komu w kraju zabrać z mniejszego budżetu a komu dodać aby wzmocnić gospodarkę, zajmowana jest tą opowiastką służb specjalnych. Ciekawa jest odpowiedź na tylko jedno pytanie: czy szefowie ABW poniosą karę za próbę mobilizacji opinii publicznej PRZECIWKO PREMIEROWI, ponieważ chce Agencji zmniejszyć uprawnienia śledcze. ABW musi być narzędziem rządu, czy nam się ten rząd podoba, czy nie. Próba manipulowania rządem przez służbę specjalną nie może ujść bezkarnie.
Natomiast w zamierzeniu nie tyle rządu ile – Grupy Trzymającej Władzę – Operacja Zamach ma na celu zdławić w zarodku odradzający się ruch narodowy. GTW chyba doszła do wniosku, że PiS nie odbierze jej władzy bez uruchomienia drzemiącego żywiołu nacjonalistycznego. PiS nie chce budzić tego żywiołu, ale sam się obudził (z mimowolną pomocą Seweryna Blumsztajna i Gazety Wyborczej). Ruch może stać się sojusznikiem PiS we wspólnym celu obalenia rządów Platformy. Chce więc skompromitować ten ruch zamachowcem, który ponoć zamierzał ustawić pod Sejmem samochód pułapkę z 4 tonami materiałów wybuchowych o sile zniszczenia kilkudziesięciu budynków. Zamachowiec miał poglądy „ksenofobiczne, antysemickie” i jakie tam jeszcze wyciągnęli z niego agenci ABW stanowiący przytłaczającą większość groźnej jaczejki nacjonalistycznej zawiązanej – a gdzieżby - przy uczelni wiejskiej w Krakowie.
Zacznie się ściganie narodowców i kolejne prowokacje oraz być może próby ograniczania swobód obywatelskich. Nie można wykluczyć poparcia zza granicy dla ograniczania demokracji w Polsce. BBC World News poświęcił sporo miejsca „udaremnionemu zamachowi” oraz Marszowi Niepodległości w serwisie we wtorek. Takie akcje władz nie pozostaną bez odpowiedzi. Blokady Marszu Niepodległości sprawiły, że urósł w siłę. Podobnie prześladowania narodowców ich wzmocnią, skoro skończyły się pieniądze na kupowanie spokoju społecznego. Kto myśli, że atmosfera w kraju jest już nie do zniesienia, ten jeszcze nic nie widział.
Potrzeba stworzenia Rozumnego Centrum staje się nieodparta. Takie centrum mogło powstać wokół Rzeczpospolitej. Sygnały dawał Paweł Lisicki, gdy był jeszcze redaktorem naczelnym ale zła wola ministra skarbu Grada sprawiła, że został usunięty ze stanowiska. Była na to szansa również nawet przy Tomaszu Wróblewskim. Jeśli dobrze rozumiałem, miał on program indywidualnego spełnianiania się człowieka w gospodarce z zachowaniem pewnych zbiorowych obowiązków , szacunku dla tradycji i prawdy. Niestety, nakład Rzeczpospolitej pod jego redakcją spadł o jedną czwartą. Prawicowi Polacy są zbyt emocjonalni. Nie wiem, gdzie może teraz powstać Rozumne Centrum.
Im bardziej polaryzuje się opinia publiczna, tym bardziej stajemy się głupsi, bo tym bardziej dostrzegamy tylko swoją cześć prawdy. Daję więc ponownie ogłoszenie publiczne: mądrych ludzi poznam. Takie ogłoszenie dałem wcześniej w Rzeczpospolitej pod redakcją Pawła Lisickiego, w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Był to artykuł „Rozluźnijmy szczękościsk”, który wklejam poniżej:

Jak obchodzić kolejne rocznice katastrofy smoleńskiej? To zależy, jaki dla kogo ma sens to wydarzenie. Moim zdaniem jest oczywisty w kontekście historii Polski tak bardzo, że zapiera dech i kłuje nas w oczy.
Straceńcze mity
Niestety, wielu Polaków nie chce dopuścić do świadomości znaczenia Smoleńska. Politycy wprost odpowiedzialni za katastrofę uciekają w trywialne wymówki. Część publiczności jest znużona podświadomą grozą. Wspomagany przez władze margines społeczny broni się kpiną przed niechcianym zbiorowym obowiązkiem. Jednak setki tysięcy ludzi natychmiast pojęło powagę sytuacji, stojąc po kilkanaście godzin do trumien pary prezydenckiej. Niewielu potem zdobyło się na obronę krzyża jako znaku pamięci.
Wieczorne tłumne marsze z pochodniami po mszach w katedrze św. Jana przez Krakowskie Przedmieście przestraszyły establishment tak jak pochód przed trumnami. Niektórzy dostrzegli tu początki faszyzmu. Ten propagandowy przekaz został oparty na zmienionej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o „prawdziwych Polakach", gdy mówił o „wolnych". Jednak moim zdaniem establishment III RP przestraszył się nie tyle faszyzmu, ile odrodzenia wspólnoty narodowej z obawy, że zabraknie dlań miejsca w takim kraju.
W nocnym marszu z pochodniami słabnie ogląd doraźnej rzeczywistości. Z wielu jednostek powstaje wspólne ciało spojone mitem patriotyczno-religijnym. Mit wyłania się ze zbiorowej nieświadomości. W półmroku płomienie tańczą jak cienie zapomnianych przodków. Jednak nasze mity narodowo-religijne nie są mordercze. Są straceńcze. Myślę, że tego także obawia się establishment. Oskarżenie o faszyzm ma zniechęcić do walki o pełną suwerenność zewnętrzną i wewnętrzną. Zdaniem rządu i wspierającej rząd elity umysłowej Polska nie ma sił na wygraną.
Co z tym zrobić po roku? A po latach?
Należy wznieść pomnik na Krakowskim Przedmieściu na placu przed kościołem pomiędzy Pałacem Prezydenckim a pomnikiem Adama Mickiewicza. To symboliczne centrum państwa dzielone przez poetę, który je przechował w polszczyźnie, i siedzibę prezydenta, który za Polskę zginął. Niechaj będzie zachętą do zadumy nad naszą historią. Ascetyczny projekt Czesława Bieleckiego, który opisał go w „Rzeczpospolitej", skłania do medytacji, a nie przesądza o interpretacji katastrofy, łączy więc, zamiast dzielić.
Na pomniku powinno się znaleźć miejsce dla krzyża. Za wiele się wydarzyło w związku z tym znakiem, aby można go pominąć. W takich sprawach decyduje głos ludu. A lud wypowiedział się już przed pałacem.
Myślę, że po roku należy zakończyć żałobę publiczną, co nie wyklucza prywatnej. Inaczej przerodzi się w wiece polityczne zbyt nacechowane złymi emocjami. Trzeba nam teraz mniej uczuć, a więcej rozsądku. W kolejne rocznice katastrofy smoleńskiej proponuję organizować publiczne debaty uczonych i publicystów o miejscu Polski w Europie i świecie, nie stroniąc od kontrowersji, czy polityka zagraniczna Lecha Kaczyńskiego była słuszna.
Koszty pełnej niepodległości
Bo czy można prowadzić politykę jagiellońską bez potęgi Jagiellonów? Polska przegrała z Rosją walkę o przywództwo naszego regionu w XVII w. Jak odrobić 300 lat historii, skoro katastrofa smoleńska obnażyła stan państwa, którego prezydent poważył się na wznowienie tej rywalizacji?
Skromna postura braci Kaczyńskich, nie ujmując im heroizmu w oczach ludzi mądrych, ułatwiła ośmieszanie tej polityki dla gawiedzi w naszej manipulowanej demokracji medialnej. Jednak była w tym prostacka prawda. Moim zdaniem trzeba przedjagiellońskiej polityki Kazimierza Wielkiego, czyli konsekwentnej odbudowy państwa w oczekiwaniu na lepszą koniunkturę międzynarodową.
Przewidywanie przyszłości idzie w parze z reinterpretacją przeszłości, aby pełniej zrozumieć nasze położenie. Panuje pogląd, że skutki I wojny światowej doprowadziły do II wojny, dużo gorszej. Może więc nieodżałowane do dzisiaj w Krakowie cesarstwo austro-węgierskie było w ostatecznym rachunku lepszym modelem współżycia narodów niż państwa narodowe? Czy Polacy zgodziliby się na odrodzenie własnego państwa, gdyby przewidzieli tragiczny finał II Rzeczypospolitej, 6 milionów ofiar, ruinę, wymordowanie elit i prawie 50 lat komunizmu?
A czy inne narody monarchii austro--węgierskiej wybrałyby niepodległość pod koniec I wojny za cenę zniszczeń i strat w II wojnie? Ciekawy byłby wynik tego referendum, gdyby je w porę przeprowadzić. A kto chce autora tego tekstu oskarżyć o zdradę za pytanie o koszt pełnej niepodległości, niech powie bez wykrętów: pragnę tak tragicznego losu dla moich ojców i dziadów i zgadzam się, aby spotkał mnie, moje dzieci i wnuki.
Zacznijmy rozmawiać
Cesarstwo austro-węgierskie było w ostatnim półwieczu istnienia państwem liberalnym, w którym narody mogły w pokoju kultywować swą tożsamość, a ich elity polityczne realizować ambicje w służbie monarchii i dla wspólnego dobra. Polacy byli ministrami, a hr. Kazimierz Badeni premierem. Tym, czym były wtedy Austro-Węgry, staje się dzisiaj powoli Unia Europejska. Strzeżmy jej jak skarbu, bo alternatywa może być kosztowna i krwawa.
Katastrofa smoleńska oświetliła niczym uderzenie pioruna miejsce Polski w świecie i naszą realną siłę. Nie skupiajmy wszakże wzroku na polu usianym szczątkami, lecz spójrzmy, jakie ten krajobraz otwiera horyzonty. Rozluźnijmy szczękościsk. Zacznijmy ze sobą rozmawiać z szacunkiem i poważnie.
Myślę, że taki program intelektualizacji smoleńskiej traumy umiałby poprowadzić Czesław Bielecki. Jest on nie tylko autorem wspomnianego projektu pomnika, ale był również szefem Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu, a za komuny bohaterem podziemia solidarnościowego. W każdej z tych ról wykazał się charakterem, inteligencją i wyobraźnią. Dziś poza polityką i strawny dla obu stron naszej wojny domowej może oddać kolejną przysługę Rzeczypospolitej.

 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka